W dzisiejszym wydaniu Uwagi TVN mogliśmy poznać historię mieszkańca Płotów, Michała Sawicza, który od dłuższego czasu zmaga się problemem rzekomo niezapłaconych mandatów. Choć przewinień tych w ogóle nie popełnił, to dostaje wezwania do zapłaty.
– Zadzwoniła do mnie żona, że mam niezapłacony mandat. Powiedziałem jej, że nie dostałem żadnego mandatu. Sprawdziłem to w pracy i okazało się, że w tym czasie byłem na szkoleniu w Niemczech – opowiada Michał Sawicz w rozmowie reporterką Uwagi TVN.
– To było 500 zł, które ściągnęli przy zwrocie podatku – dodaje mieszkaniec Płotów.
Jak się okazało, wszystko miało miejsce dwa lata temu, kiedy to nieznany sprawca dokonał kradzieży w jednym ze sklepów w Międzyzdrojach. Po przybyciu policji przedstawił się wówczas właśnie jako Michał Sawicz. Na te dane wypisano więc mandat.
– Mężczyzna nie miał przy sobie dokumentu tożsamości. Sprawdzenie w naszych systemach informatycznych odbyło się z jego wypowiedzi ustnej – tłumaczy w rozmowie z Uwagą TVN mł. asp. Katarzyna Jasion z Komendy Powiatowej Policji w Kamieniu Pomorskim.
Funkcjonariuszka wyjaśniła, że do weryfikacji tożsamości jest m.in. zakładka RDO, czyli Rejestr Dowodów Osobistych i jest tam zamieszczone zdjęcie. Mimo to najprawdopodobniej nie zostało to sprawdzone.
– Dowiedziałem się, że na mandacie jest mój podpis, którego nie składałem. Odwołałem się do komendy w Kamieniu Pomorskim. A komenda przekierowała mnie do sądu w Świnoujściu. Oni wszczęli postępowanie. Po około miesiącu dostałem odpowiedź, że sprawca nie został wykryty i postępowanie jest umorzone – opowiada dalej Uwadze TVN Michał Sawicz.
Żona pana Michała, Aleksandra, ma żal do służb.
– Wydaje się to proste. Idzie się na policję, zgłasza się problem i wtedy nam ktoś pomaga. A tu, niestety, tylko dostajemy pisma z odmową. Mam ogromny żal do służb, bo co mamy zrobić, by udowodnić, że to nie był mój mąż? – mówi.
Nie był to jednak jedyny incydent. Po jakimś czasie mieszkaniec Płotów dostał pismo od niemieckich organów ścigania. Wynikało z niego, że ma zakaz wjazdu na teren Niemiec. Pan Michał myślał, że to przez fotoradar, który być może w przeszłości zrobił mu zdjęcie. Prawda była jednak zgoła inna.
– 3 września dostałem wezwanie do sądu z Unii Europejskiej w sprawie poddania się karze pieniężnej. Pani z sądu z Gryfic powiedziała mi, że chodzi o jazdę pod wpływem amfetaminy w Niemczech. I że jest 500 euro kary plus 469 euro kosztów sądowych – opowiada pan Michał.
– Boimy się kolejnych listów, kolejnych wezwań. Bo może to druga sytuacja, ale nie ostatnia – dodaje Aleksandra Sawicz.
Michał Sawicz złożył zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Gryficach w sprawie o podszywanie się. Odmówiono jednak wszczęcia postępowania w tej sprawie. Julia Szozda z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie w rozmowie z Uwagą TVN tłumaczyła, że prokurator referent, który nadzorował czynności sprawdzające w tym postępowaniu, uznał, że w czynie sprawcy nie było znamion czynu przestępstwa.
– Prokurator referent ma prawo do własnej oceny materiału dowodowego, która została dokonana w tym postanowieniu. A prawa pokrzywdzonego są zabezpieczone w ten sposób, że ma prawo do złożenia zażalenia na tę decyzję – dodaje prokurator Julia Szozda.
Panu Michałowi udało się w aktach znaleźć dane właściciela samochodu, którym poruszał się sprawca wykroczenia w Niemczech. Okazało się, że go zna. Żona pana Michała mówi, że cała korespondencja trafia na adres w Dortmundzie.
– Zadzwoniłem do niego i mówię mu, że przecież wie, że to nie byłem ja. I wtedy padło, że to mój kolega. W życiu bym nie pomyślał, że kolega mnie oszuka, że będzie podawał moje dane. Tym bardziej, że to kolega od dziecka. Zna moje dane. Kolegowaliśmy się przez 30 lat – opowiada Michał Sawicz.
Mieszkaniec Płotów wraz z Uwagą TVN wyruszył więc do zachodnich Niemiec, by porozmawiać z Błażejem C. Mężczyzna przyznał, że prowadził samochód.
– No zatrzymali mnie, spisali dane i przeszli do radiowozu. Przyszedł jeden z policjantów i powiedział, że zrobimy badania. Coś tam pogrzebali w ustach, sprawdzili, zawieźli na komisariat i odwieźli mnie na miejsce, skąd mnie zabrali. Chcieli sprawdzić moje dane, bo nie miałem żadnych dokumentów. Bałem się, ale policjant pokazał zdjęcie i drugi mówi, że to ten sam i odwieźli mnie – opowiada Błażej C.
Co ciekawe, mężczyzna jest już dobrze znany polskiej policji, a ponadto jest poszukiwany. W przeszłości przebywał także w zakładzie karnym.
– W liście było, że jest mandat. Sprawa była zaoczna. Pomyślałem, że muszę się skontaktować z Michałem. Ale nie miałem odwagi – przyznaje Błażej C. – Bardzo jest mi głupio, że tak wyszło. Taka sytuacja w ogóle nie powinna mieć miejsca – dodaje.
Uwaga TVN zwróciła się z pytaniem do Prokuratury Okręgowej w Szczecinie, dlaczego wymiar sprawiedliwości nie doszedł do tego, kto podaje się za pana Michała. „Nagle, po tym, jak zaczęliśmy zajmować się sprawą, okazało się, że prokuratorzy zamierzają wrócić do obu spraw” – dowiadujemy się z reportażu.
– Obie sprawy zostały poddane badaniu na szczeblu tutejszej prokuratury okręgowej. I decyzje zarówno ze Świnoujścia, jak i Gryfic zostały uznane za przedwczesne – powiedziała Uwadze TVN prokurator Julia Szozda.
Na koniec reportażu Błażej C. zgodził się na napisanie oświadczenia, w którym przyznał się do jazdy pod wpływem środków odurzających i podania niemieckiej policji danych pana Michała zamiast swoich.
– Jestem mega szczęśliwy, że to mamy. Mamy wszystko czarno na białym. Teraz musi to coś dać. Mamy wszystko udowodnione, że to nie ja – podsumowuje Michał Sawicz.